JAK KUPIĆ MIESZKANIE NA KREDYT?

Temat posta nasunął mi się bardzo naturalnie, gdyż właśnie niedawno zakupiliśmy z mężem własne M. W związku z tym, że nie dysponowaliśmy taka ilością gotówki jaka jest potrzebna aby zakupić mieszkanie, zdecydowaliśmy się na zaciągnięcie kredytu hipotecznego, co oczywiście okazało się być bardziej skomplikowane niż mogłoby się wydawać. Przechodząc do rzeczy, zapraszam na wpis, w którym opowiem z subiektywnego punktu widzenia, o tym jak to wszystko wyglądało w naszym przypadku – od samego początku do samego końca. Zaznaczam też, że nie jestem ekspertem finansowym … Zapraszam na lekturę

1.      Od czego zacząć?

Decyzję o chęci posiadania własnych czterech kątów podjęliśmy już dawno, właściwie to zarówno ja jak i mój mąż wiedzieliśmy, że jeśli tylko finanse i sytuacja życiowa na to pozwoli, to kupimy mieszkanie. Zdawaliśmy sobie również sprawę, że jest to poważna decyzja i potrzebne będą KONKRETNE pieniądze – czytaj wkład własny. Od razu po ślubie założyliśmy konto oszczędnościowe, na które regularnie co miesiąc przelewaliśmy sumę pieniędzy, która zostawała na koncie głównym po zakończonym miesiącu. Tak swoją drogą jest to bardzo dobra forma odkładania gotówki na jakiś cel. Cały czas kontrolujemy swoje wydatki i trudno będzie wydać w miesiącu więcej niż przewiduje wypłata, bo pieniążki z poprzedniej wypłaty leżakują na oszczędnosciówce J
Reasumując, jeśli pragniemy kupić mieszkanie musimy najpierw wiedzieć, że naprawdę tego chcemy, a następnie konsekwentnie odkładać pieniążki na ten cel, bo wkład własny to tylko wierzchołek góry lodowej,  o czym za chwilę.

2.      Mam pieniądze i co dalej?

Jeśli chodzi o nas, wszystko zaczęło się naprawdę spontanicznie ale o tym za chwilę. Zanim machina ruszyła rozglądaliśmy się co nieco za mieszkaniami na rynku pierwotnym, a także na rynku wtórnym, jednak bez żadnych konkretów, przez co staliśmy w miejscu.  Nie zapisywaliśmy cen, metraży ani też nie robiliśmy żadnych symulacji zdolności kredytowej, co nawiasem mówiąc należałoby zrobić jak najwcześniej, żeby nie być później zaskoczonemu, że na pewne inwestycje po prostu nas nie stać, jak też było w naszym przypadku…

Do rzeczy. Pewnego wieczoru po przyjściu z pracy, zasiadłam do komputera i weszłam na facebooka. Tam pokazała mi się reklama programu MDM, więc bez zastanowienia kliknęłam, wypełniłam formularz, po którym ktoś miał do mnie zadzwonić i przedstawić jakieś bardziej konkretne informacje. Tak też się stało. Następnego dnia rano zadzwonił telefon i umówiłam się jeszcze tego samego przedpołudnia na spotkanie z doradcą finansowym i doradcą ds. nieruchomości w firmie pośrednictwa finansowego Open Finance. I to był właśnie dzień, w którym wszystko się zaczęło 31.05.2017. Na spotkanie poszłam kompletnie nieprzygotowana, byłam zielona jak majowa trawa na łące ;) i w dodatku poszłam sama, bez męża, który z resztą w tamtym momencie też nie ogarniał dużo więcej niż ja J. Nie mieliśmy na myśli konkretnej inwestycji,  która nas by interesowała, nie znaliśmy naszej zdolności kredytowe, nie wiedzieliśmy nic o kredycie hipotecznym i programie MDM, nic kompletnie nic. Pomyślicie pewnie, że ludzie z którymi się spotkałam patrzyli się na mnie jak na przygłupa? A tu was zaskoczę, że WCALE NIE! Spotkałam naprawdę przemiłych ludzi. Z Panem od nieruchomości kontakt się urwał, gdyż wybraliśmy inne mieszkanie, ale Pani Joanna (doradca finansowy) uratowała nam życie! Wracając do owego spotkania. Przesiedziałam tam 2 godziny, ale do domu wróciłam taka zadowolona, bo wiedziałam już o co w tym wszystkim chodzi.
Podsumowując ten punkt. Jeśli jesteś w podobnej sytuacji, czyli nie orientujesz się za bardzo w temacie kredytu, czy też programów typu MDM, polecam skorzystać z pomocy ekspertów, którzy odpowiedzą na każde wasze pytanie, ale najpierw przeczytaj ten wpis do końca J

3.      Jestem zdecydowana/y!

Dobra, zrobiliśmy pierwszy krok, a nawet drugi, bo mamy już odłożone jakieś pieniążki J Teraz może trochę bardziej merytorycznie. Jak już wcześniej wspomniałam, zanim zaczniecie szukać nieruchomości, warto obliczyć swoją zdolność kredytową, co by się nie przeliczyć … W Internecie znajdziecie wiele takich stron, ale należy pamiętać, że faktyczną zdolność jest w stanie wyliczyć Wam tylko bank, a każdy bank oblicza tą zdolność na innych warunkach. Co więc zrobić? Najlepiej by było pochodzić po bankach, ale to opcja, która pochłania naprawdę dużo czasu. Ja polecam po raz kolejny doradców finansowych. „Nasza” Pani Joanna obliczyła nam zdolność według swojego kalkulatora i rzeczywiście była ona obarczona pewnym błędem, ale nie tak dużym jak to wychodziło na stronach internetowych. Kolejna sprawa – umowa w pracy. Jest to jeden z ważniejszych aspektów. Jeśli jesteście w związku małżeńskim, przynajmniej jedno z was musi posiadać umowę o pracę na czas nieokreślony. Jest to jeden z warunków, którego trzymają się chyba wszystkie banki. Jeśli druga osoba nie posiada takiej umowy, warto porozmawiać z pracodawcą i poprosić o tzw. list intencyjny, który mówi o tym, że umowa danej osobie zostanie przedłużona. Dalej oczywiście wkład własny. My nie skorzystaliśmy z programu MDM, z którego środki mogą być przeznaczone na poczet wkładu własnego, gdyż cena za m2 mieszkania przekraczała próg w MDM. Wszystkie banki wymagają 20% wkładu własnego od kwoty kredytu, czyli jeśli kwota kredytu wynosi 300 000 zł to potrzebujesz 60 000 zł w gotówce. Wiem, straszne, ale spokojnie. Jest wiele banków, w których wystarczy 10% wkładu własnego, z tym że musisz liczyć się wtedy z nieco wyższymi kosztami kredytu, gdyż warunkiem w takich przypadkach jest wykupienie dodatkowego ubezpieczenia niskiego wkładu własnego. Ale nie ma co ukrywać 30 tysięcy to nie 60 tysięcy. My skorzystaliśmy właśnie z tej opcji, bo na te 20% musielibyśmy zbierać chyba jeszcze ze 2-3 lata… A powodem, dlaczego nie chcieliśmy już dłużej czekać było to, że wynajmujemy teraz mieszkanie o naprawdę niskim standardzie i nie wyobrażam sobie, że mogłabym tutaj wychowywać swoje dziecko, a nie ukrywam, że w ciągu tych 2-3 lat chciałabym, żeby jakaś mała Pociecha się pojawiła w naszym życiuJ

Jeśli już wiesz, że stać cię na mieszkanie bo masz wkład własny i zdolność kredytową to… się mylisz ale o kosztach może później. Idźmy dalej.

4.      Czas na szukanie mieszkania marzeń!

Na dobry początek polecam stronę https://rynekpierwotny.pl/ jeśli szukacie oczywiście mieszkania z rynku pierwotnego. Jeśli chodzi o moje miasto, większość deweloperów wystawia swoje inwestycje właśnie na tej stronie, ale na tym nie warto się zatrzymywać bo może nas coś ominąć. Warto też po prostu rozglądać się, jadąc autobusem czy jako pasażer w samochodzie. Jeśli interesuje nas nieruchomość w mieście, a nie na obrzeżach, bez problemu zauważmy ogrodzone tereny pod inwestycje z numerem telefonu bądź adresem strony internetowej dewelopera. A teraz pamiętaj, przez telefon/Internet nic nie załatwisz! Konieczne jest spotkanie w biurze dewelopera bądź na inwestycji (jeśli oczywiście kupujesz coś co już stoi, a nie „dziurę w ziemi” haha). Najlepiej zarezerwuj sobie dzień lub dwa i poumawiaj się na spotkania z kilkoma deweloperami. Przygotuj sobie listę pytań i nie bój się pytać o negocjację ceny. Na co warto zwrócić uwagę przy kupnie mieszkania, umieszczę może w oddzielnym poście.

5.      Mamy to!

Wybraliśmy mieszkanie, więc czas starać się o kredyt. Tutaj powiem wam tylko o przebiegu całego procesu, bo szczegółów i szczególików obawiam się, że nie znam, bo tym zajmowała się właśnie Pani Joanna i powiem szczerze, że gdyby nie ona ciężko by było nam laikom to wszystko ogarnąć. Krok pierwszy - wnioski. My złożyliśmy od razu wnioski do 4 banków. Do wniosków niezbędna jest umowa przedwstępna z deweloperem oraz wypełnione przez pracodawcę formularze o wysokości wynagrodzenia itp. Jeśli decydujecie się o powiększenie kredytu na poczet remontu należy również wypełnić wstępny kosztorys i dołączyć do wniosku. Wnioski wraz ze wszystkimi potrzebnymi dokumentami złożyła w naszym imieniu właśnie Pani Joanna. Po złożeniu wniosków następuje okres oczekiwania – ok miesiąc.

6.      Dostaliśmy kredyt!

A właściwie pozytywną decyzję o przyznaniu możliwości podpisania umowy kredytowej. A do tego jeszcze kilka kroków. Po pierwsze należy posiadać konto w banku, w którym macie możliwość dostania kredytu, jeśli tak nie jest, trzeba udać się do placówki (w naszym przypadku była to konkretna placówka i osoba wskazana przez naszego doradcę finansowego) i takie konto założyć. U nas wyglądało to tak, że po założeniu konta dostaliśmy do przeczytania umowę o kredyt hipoteczny, udaliśmy się z tą umową do wspominanej kilkukrotnie Pani Joanny, która przeanalizowała z nami punkt po punkcie całą umowę.
Jesteśmy już coraz bliżej podpisania umowy więc, w tym momencie warto wymienić na jakie DODATKOWE koszty należy być przygotowanym.

Ubezpieczenie kredytu. Jest bardzo ważne, a wręcz niezbędne. Stanowi bowiem zabezpieczenie dla banku, a także dla was w przypadku śmierci, niezdolności do pracy bądź utraty pracy przez jednego z was. Bank oferuje takie ubezpieczenie i jest to moim zdaniem najprostsza forma. Ubezpieczenie należy zapłacić z góry za cały rok, bądź może być rozłożone na 12 równych rat. My wybraliśmy tę pierwszą opcję, ponieważ bardziej się opłacała w skali roku (oszczędność ok 400 zł/rok). Oczywiście dodam, że ubezpieczenie to należy płacić przez cały okres spłaty kredytu (czyli u nas 30 LAT – tak 30 LAT), z tym, że ubezpieczenie będzie malało wraz ze spłatą kapitału – czyli im mniej już nam zostaje do spłacenia naszego kredytu tym mniej płacimy ubezpieczenia (chyba jakoś tak, mówiłam już że nie jestem ekspertem ;)). Koszt jednorazowy w naszym przypadku to dokładnie 950,40 zł.

Prowizja dla banku za udzielenie kredytu. Tutaj przyznaję, że byliśmy totalnie niedoinformowani. O kwocie jaką trzeba mieć na koncie w dniu uruchomienia kredytu dowiedzieliśmy się 10 minut przed podpisaniem umowy i oczywiście nie mieliśmy takich pieniędzy, ale na szczęście są na tym świecie dobrzy sąsiedzi..ufff…. A chodziło o niemałą kwotę bo o 6 336 zł!

Notariusz. Tutaj nie będę się rozpisywać. Koszt wizyty u notariusza to 950zł.

Podsumowując, kwota jaką musieliśmy posiadać aby dostać kredyt:
Wkład własny              35 200
Ubezpieczenie                  950
Prowizja dla banku         6 336
Notariusz                           950
W sumie                      43 436 zł
Wniosek jest jeden: wkład własny nie wystarczy.

Jeśli jesteśmy na 100% zdecydowani, umawiamy się z deweloperem u notariusza, podpisujemy umowę deweloperską, a następnie w banku podpisujemy umowę o kredyt hipoteczny. I mamy to!!!
Na sam koniec powiem jeszcze o ratach kredytu. Jeśli inwestycja nie jest jeszcze zakończona, deweloper dostaje wypłaty od banku w tzw. transzach, a my spłacamy jedynie odsetki od wypłaconych transz. Czyli przykładowo: inwestycja zostanie oddana do użytku za rok, deweloperowi zostaną wypłacone 4 transze, a my przez pierwsze 3 miesiące płacimy np. 200zł potem kolejne 3 miesiące 400 zł potem 800, potem 1200 zł, a jak już dostaniemy klucze zaczynamy płacić pełne raty.

To chyba wszystko co chciałam przekazać, chociaż pewnie i tak coś umknęło. Aaaa zapomniałabym napisać, że pomoc doradcy finansowego – Pani Joanny - nic nas bezpośrednio nie kosztowała, nie zagłębiałam się w temat i nie wiem jak to jest rzeczywiście rozliczane. W każdym razie z naszego portfela nic nie ubyło. Jeśli macie jeszcze jakieś pytania, śmiało zapraszam do komentowania.

Karolina



Komentarze

Popularne posty